Gdyby nie relacja politycznej korespondentki telewizji rządowej w Brukseli, suweren nie miałby pojęcia, co Polak i Węgier (dwa bratanki) zjedli na obiad podczas spotkania w Budapeszcie.
Na wykwintnym obiedzie w dawnym klasztorze karmelitów zaserwowano wybitnie węgierskie dania. Zapiekankę z bakłażana z kozim serem i zupę krem z dyni. Z dań głównych do wyboru: polędwicę wołową z brukselką i dżemem pomidorowym lub szarego suma z rusztu z kapustą kiszoną i tymże dżemem. Na deser węgierskie naleśniki a’la Gundel. Do smaku leciwe węgierskie wina.
Niestety w korespondencji zabrakło informacji, które zestawy wybrali premierzy. Nie wiadomo też, czy rozmowy dotyczące unijnego budżetu były prowadzone przy zastawionym stole. Wiadomo za to, że oba kraje będą walczyć do upadłego w proporcjach 25:2.
Wszystko wskazuje na to, że zjedli zestawy z brukselką. Ryżu nie było.
