Kobiety w całej Polsce, którym zależy, by heroizm mimo ich woli nie był narzucony przez rządzących, wyszły dzisiaj na ulice. Przez najbliższe dni będą wyrażały swoją niezgodę, bunt i wściekłość na bezduszność rządzących. Będą protestowały w imieniu wszystkich Polek, by te miały prawo wyboru, prawo decydowania o sobie, własnym życiu, własnym ciele i życiu swoich bliskich.
W czwartek wątpliwie wybrany Trybunał Konstytucyjny, zdominowany przez sędziów z nadania partyjnego, będzie podejmował arbitralną decyzję o wprowadzeniu zakazu aborcji w sytuacji, kiedy płód jest trwale i nieodwracalnie uszkodzony. Rządzący chcą, by bardzo trudne ciąże, często ze zdeformowanymi płodami, kiedy rokowania lekarzy wskazują pewną śmierć dziecka, by kończyły się porodem. Bo zamarzyli sobie, by zmarłe dzieci miały imiona, były ochrzczone i pochowane. Jakby wszystkie dzieci, które rodzą się w Polsce, miały jedyną słuszną religię wyznawaną przez rządzących. Jakby decydenci z Prawa i Sprawiedliwości zapomnieli, że poglądy zdefiniowanej i mniejszościowej grupy obywateli nie mogą zastępować prawa.
Inni chcą decydować za kobiety, jakby same nie miały żadnych praw ani wolności w tym kraju. Jakby cierpienie kobiet wywołane traumą nieuleczalnej choroby ich dziecka było jeszcze niewystarczające. Jakby znaczenia nie miały uczucia matek i ojców. Jakby nie liczyły się najmniejsze różnice ludzi i ich odmienne sytuacje życiowe, które w konsekwencji braku wskazanej aborcji, kolosalnie wpłyną na dalsze losy ich rodzin.
Rządzący jakby zapomnieli, że w Polsce i tak mamy już surowe prawo aborcyjne. Że okrucieństwem jest zmuszanie kobiet do urodzenia dziecka, które w krótkim czasie od porodu umrze w cierpieniach, jeśli w ogóle przeżyje wymuszone narodziny.
Rządzący próbują przemycić swój bezwzględny antyaborcyjny przepis tylnymi drzwiami, kiedy cały kraj jest zajęty walką z coraz bardziej agresywną epidemią. Ten zakaz aborcji chcą wprowadzić po cichu, pod przykrywką ważniejszych spraw, w cieniu nakazów i zakazów epidemicznych. Kiedy nie mamy prawa do zgromadzeń i masowych czarnych protestów, które cztery lata temu parasolkami zalały 147 polskich miast i zmusiły Sejm do odrzucenia ustawy „Stop aborcji”.
Protestowałam cztery lata temu. Protestuję też dzisiaj. Nie zgadzam się na decydowanie za mnie. Nie zgadzam się na odbieranie mi prawa wyboru. Nie zgadzam się na fanatyzm i okrucieństwo jednej bezdzietnej osoby.
