Trzy czwarte tego, co jemy, w jakiś sposób zależne jest od pracy pszczół. Toksyczne pestycydy, wykorzystywane w rolnictwie i sadownictwie, szkodzą i utrudniają życie pszczołom. Na wymieranie pszczół wpływ ma również późna wiosna. Jedna pszczoła przy intensywnej pracy żyje do 30 dni. W Polsce wartość zapylania wyceniono na ponad 4 mld złotych rocznie.
Kamionka. Podlaska wieś oddalona o czterdzieści kilometrów od Białegostoku. Zaraz za znakiem wjazdu do wioski, po lewej stronie, widać niebieskie dachy domu i budynków gospodarczych. Na ulicy nie ma nikogo. Stare, drewniane ławki pod ogrodzeniami stoją puste. Do jesieni miejscem schadzek był skąpo zaopatrzony sklep na górce. Przez wysokie ceny za niskiej jakości towar, sklep splajtował. Lokalni woleli jeździć do pobliskiej gminnej wsi albo skorzystać z usług sklepu obwoźnego, który przejeżdża trzy razy w tygodniu – we wtorek, czwartek i sobotę. W Kamionce zameldowanych jest 258 osób. Żyją z uprawy roli i z zasiłków. Każde domostwo ma rodzinę w Ameryce. Zaczęli wyjeżdżać jeszcze w latach 70. W połowie wioski stoi opuszczona szkoła, gdzie przed laty kierowano dzieci niepełnosprawne intelektualnie. Pierwszy dom po prawej w latach 80. mieścił pierwszy sklep we wsi. – Jak było święto to spać nie mogłem, bo butelki z oranżadą strzelały za ścianą – wspomina jeden z ówczesnych lokatorów.

Danek
Daniel Snarski do Kamionki wrócił w 1983 roku. Po odbyciu służby wojskowej na Pomorzu i pracy w stolarni w Białymstoku, zamieszkał z matką w rodzinnym domu. Zajął się rolnictwem. Do 1989 roku miał konia. Hodował świnie i kury. Z krowami rozmawiał i każdej nadawał imiona. W 1996 jedną nazwał Cimoszką.
– Włodka wybrali wtedy na premiera. To na jego cześć – słyszę od Daniela. Dzisiaj jest po siedemdziesiątce, kawaler. Wszyscy mówią mu „Danek”. Od siedmiu lat żyje sam. Nie ma łazienki ani toalety. W kuchni z kranu płynie tylko zimna woda. W chlewie trzyma króliki. Prowadzi ogródek warzywny i gotuje lecznicze syropy z ziół. Bartnik samouk, pszczołami zajmuje się ponad 30 lat. – Nic nie miałem. W połowie czerwca wracałem do domu z zagrabiania siana. Słyszę huk nad głową. Patrzę: pszczoły kręcą się wokół grubej topoli. Wtedy nie wiedziałem, że trzeba gumowe buty mieć albo pozawiązywać nogawki. Wlazłem z rojnicą na drzewo. Zgartam gęsim piórem te pszczoły. Część wpadnie do rojnicy, a reszta na ziemię i do matki z powrotem do kłębu. Jak zaczęli mnie ciąć to już odechciało się dla mnie tych pszczół i wszystkiego. W końcu rojnica mi wypadła z ręki. Zostawiłem wszystko i do domu – krzywi się na wspomnienie o licznych użądleniach. – Na twarzy cały granatowy się zrobił. Twarde ciało, nigdzie miękkiego nie weźmiesz. Jeden wielki bąbel. Położyłem się tam, gdzie i teraz zawsze śpię. Pięć godzin leżałem nieprzytomny. Obudziłem się, w gębie sucho, chcę splunąć, nie mogę, guma jakaś i wyjmuję. Gdyby ktoś z boku patrzył to by powiedział, że ja kiszki wyciągam z siebie. To była taka ślina gęsta i jeszcze klejkie takie. Do lusterka zaglądam i siebie nie poznaję. Granatowy jakby trup. Pasiekę założył z dwóch pszczelich rodzinach. Te z topoli udało się osadzić w ulu, ze znakowaną matką włoszką. – Jeśli ktoś zobaczy taką włoską rasę mówi, że to dzicz. One były żółte i trutnie byli wielźne. To bardzo dobre pszczoły, teraz bardzo trudno je dostać – zaznacza. Kiedyś znakowano tylko kolorową farbą. Teraz na grzbiet pszczelej matki nakleja się kolorowe numery, tzw. opalitki. W powszechnym użyciu jest 5 kolorów, po 2 serie kolejno na dekadę: biały, żółty, czerwony, zielony i niebieski. Pszczele matki Danka żyją do siedmiu lat.
Zimowy oblot
Pierwsza zima pszczół Danka nie była mroźna. W styczniu pod ulami było czarno od trupów. 1 – Na zimę pszczoła musi mieć pyłek (pierzgę), bo inaczej to nosemoza się wrzuca. To biegunka pszczół. Szybko się rozwija i potrafi je wykończyć. Nieleczona prowadzi do śmierci całej rodziny – wyjaśnia. Dankowi zależało na uratowaniu polsko-włoskiej rodziny. Zaplanował przedwczesny oblot. Największe pomieszczenie w domu wykleił folią. Rozpalił w piecu kaflowym. Wniósł ul do namiotu. Przygotował ciasto z pyłku i cukru, dodał lekarstwa. Uformował coś na kształt kiełbasy, i umieścił w ulu. – Najsilniejsze pszczoły wdrapały się do środka przez wlotki i przetrwały do wiosny – wspomina.
Truciciele
W 2015 roku skłócony z Dankiem sąsiad, otruł mu pszczoły w 10 ulach. – Przyjechał robić opryski. Zawracał przy ulach, wiater był z północy. Wystarczy, że popryska się na polu kilometr od uli, pszczoły to przynoszą i wymierają. A ten stał pod ulami i pryskał – wścieka się. Przed laty, w drugiej połowie maja kwitła ognicha (tzw. superchwast). Oprócz łąk, wszystkie pola były żółte. – Kiedyś nie stosowali nawozów. Odkąd gmina nakazała pryskać zasiane pola, to te kwiatki już nie rosły w zbożach. Przed kwitnięciem zielska spalały się. Danek opowiada mi historię starych pszczelarzy: – Jak pszczoła leciała do ula to na półkę nie mogła usiąść, bo padała przed nim od ciężaru nektaru. A teraz przyleci z pola, dwa kółka wokół ula zrobi i prosto do dziurki. To przesadnie powiedziane, ale pokazuje, ile było miodu przed wprowadzeniem nawozów. Teraz nie ma co podbierać.
Fałszerze miodu
Sąsiad Danka za komuny hodował pszczoły. Miód podbierał nawet pięć-sześć razy w sezonie. – W ciągu miesiąca, razem z synem, cztery beczki po 200 litrów wykręcał. To nie był miód, tylko syrop. Dokarmiali pszczoły cukrem, żeby zarobić – śmieje się dzisiaj. – Podrobiony miód zdawali beczkami w Mońkach. Był rzadki, nieodparowany czyli niedojrzały. Dzisiaj przytacza rozmowę sąsiadów: – Czy oni tacy durni? A jak wezmą na badanie? – syn pyta ojca. – Nie martw się, na Kubę pojedzie. Danek opowiada też o śmierdzącym mleczem miodzie, który można kupić na targu w niedalekiej Suchowoli. – Gotują ten miód. Kwiatki mniszka, woda i cukier. To kompot, a nie miód! – grzmi zza stołu.
Polska decyduje o pszczołach
Polska jest jednym z sześciu największych producentów miodu w UE. Od wielu lat w kraju rośnie zużycie toksycznych dla pszczół pestycydów i nawozów sztucznych. W latach 2005-2014 dynamika wzrostu sprzedaży pestycydów w Polsce była jedną z najwyższych Europie i wyniosła 44%. Najprawdopodobniej w połowie maja zapadnie unijna decyzja w sprawie zakazu stosowania szkodliwych pestycydów. Organizacje zajmujące się ekologią apelują do ministra rolnictwa, by Polska zdecydowanie poparła całkowity i nieograniczony w czasie zakaz stosowania środków owadobójczych z grupy neonikotynoidów we wszystkich uprawach. W 2017 roku pszczele matki znakowane są kolorem żółtym. W obecnym roku – kolorem czerwonym.
